piątek, 30 listopada 2012

Last show but not least - ICEAGE

...w ostatni piątek zanosiło się na wyjazdowy gig starych punkowych wyjadaczy z Sunderlandu, czyli zacnej kapeli Leatherface. Niestety złe wieści o kiepskim stanie zdrowia jednego z członków kapeli potwierdziły się i planowane dwa koncert nie odbyły się. Toteż, moja wycieczka do kariny Robin Hooda, poszła się jebac. Szybko jednak znalazłem alternatywę na piątkowy wieczór. A do wyboru miałem: Turbonegro,  Father John Misty i Iceage. Najbardziej interesowali mnie panowie z Turbonegro z nowym wokalista. Ostatnia chwila do namysłu, sprawdzenie strony z biletami i...lipa. Biletów brak,tak to jest jak się kupuje w ostatniej chwili. W sumie można cisnąć pod klub, moze ktoś odsprzedaje lub zakupić u koników, ale pierdole to. Obczajam na YT - Ojca Johna. Z SupPop'u ten tatusiek,więc może być ciekawie. Niektórzy by poszli w ciemno , bo to SubPop;).  Odsłuch na szybko jego ostatniej płytki i jakoś tak bez polotu. Pewnie będzie smęcił, poza tym droga do klubu zbliżona jak na Turbosów, więc nie chce mi się...idę w nowa miejscówkę, której jeszcze nie miałem okazji nawiedzić - Soup Kitchen. A tam w kuchni, serwowano zupę z Danii, mianowicie Iceage.


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz